Po tegorocznym winobraniu czekają nas nowe obowiązki, delikatnie mówiąc, absurdalne zarówno z punktu widzenia winiarza, jak i konsumenta. Przyjrzyjmy się im zatem bliżej.
Zbyněk Kopeček, Vinařský dům Kopeček, 21.02.2024.
Wina wyprodukowane z ubiegłorocznego winobrania są ostatnimi, na których etykietach nie musimy podawać ich wartości odżywczych. Zgodnie z art. 6 ust. 5 Rozporządzenia UE 2021/2117 obowiązek umieszczania na etykietach produktów winiarskich informacji o wartościach odżywczych oraz wykazu składników zaczął obowiązywać od 8 grudnia 2023 r.
Produkty wyprodukowane przed tą datą nie muszą zawierać na etykiecie informacji o wartościach odżywczych i składzie. Rozlewajmy więc szybko zeszłoroczne wina, bo kolejne roczniki muszą już być opatrzone odpowiednimi danymi, które poinformują nas czy przytyjemy po nich, czy nie.
Tę informację uzyskamy, wykonując stosunkowo kosztowną analizę laboratoryjną, za którą oczywiście zapłacimy z własnej kieszeni. Z pewnością zostanie „docenione” przez winiarzy produkujących wina w małych partiach, którzy poniosą takie same koszty co duże winnice, ponieważ działania związane z tym obowiązkiem są całkowicie identyczne niezależnie od wielkości produkcji.
A do tego ewentualny podatek akcyzowy od wina. (W Czechach do tej pory winiarze nie musieli go płacić, w Polsce oczywiście jest już od dawna obecny). Więc zapraszamy do „wyjścia z cienia" szara strefo... ;-)
Pierwotnie nie chciałem w ogóle pisać o tej „aberracji" (bo w naszych warunkach naprawdę nie da się tego inaczej nazwać). Jednak muszę.
Myśl, że miłośnik wina wybiera do owoców morza wino na podstawie jego wartości odżywczej, wywołuje na mojej twarzy kwaśny uśmiech. „Nie, proszę pana, proszę nawet nie proponować tego Merlota. Jest wart pięć pełnotłustych serów, a to nie jest dla mnie dobre…”
Wina niskotłuszczowe zaczną wygrywać na wystawach, a alkohol w winie stanie się taką samą plagą ludzkości, jak cukier.
Być może na etykiecie powinna znaleźć się także informacja, z czego wykonane jest szkło butelki i oczywiście ważny certyfikat wydany przez ministerstwo. Nie zapominajmy o winogronach, najlepiej na każdą jagodę naklejamy certyfikat jakości.
Nie rozumiem też, dlaczego organom kontrolne nie zajmą się też tym, gdzie trafia wypite już wino! Dlaczego w toaletach nie ma kabin z systemem sortowania? Piłeś wino, przejdź do zielonej lub czerwonej budki. Pijesz piwo, sikaj do pomalowanej na złoty kolor miski. A ci z Was, którzy kręcą się po śliwowicy, niech skorzystają z białej toalety.
Rozumiem potrzebę podawania informacji o wartości odżywczej żywności. Każdy musi jeść, a znajomość wartości odżywczych jest konieczna, chociażby ze względów dietetycznych czy zdrowotnych, ale powiedz mi – jeśli lekarz zaleci Ci dietę, czy wybierzesz wino o najmniejszej liczbie kalorii? Wszystkie wina mają kalorie! Nie ma potrzeby robić analizy dla każdej próbki i z tego powodu zmieniać prawa...
Kolejna nowość. Ważną i bardzo zaskakującą dla miłośników wina będzie także informacja, z czego składa się dane wino.
Alkohol. Kwasy. Cukry. Glicerol. Woda!. Kto to wiedział?! To są prawdziwe rewelacje! Och, dziękuję Ci, Unio.
A co z tym że na etykietach znajduje się już duża ilość informacji, często niepotrzebnych, bo wymienione na nich składniki obecne były w winie od jego powstania tysiące lat temu?
Że coraz trudniej projektować etykiety pełne wdzięku, elegancji, artyzmu czy oryginalności? Co z tym że muszą być coraz większe, że wzrasta zużycie papieru, że przez to zużywamy więcej prądu, a na wyjazdy do laboratoriów, więcej benzyny?
Zawsze byłem zwolennikiem wspólnej Europy. Kocham Europę, jej kulturę i historię. Takie bzdury jak Rozporządzenie 2117 tylko niszczą wspólnotę między państwami i sieją niezgodę w społeczeństwie. Niestety nie wiem co z tym zrobić.
Przychodzi mi na myśl, że wszystkie wina, aż do końca swoich dni, „zrobię" przed 2024 rokiem. Czy to bzdura? Tak.
Ale niewiele mniejsza niż dekret 2117.
